"50-tka świętokrzyska" 2019
„50-tka świętokrzyska” to jednak z tym imprez turystycznych, które co roku zaskakują inną trasą, dzięki czemu można poznać Świętokrzyskie z każdej strony! Pewny jest tylko dystans, bo zawsze mieści się w granicach 50 km.
W 2019 r. przyszło nam świętować 30-lecie wspomnianego maratonu. Kawał znakomitej historii, którą od tylu lat tworzą wspaniali ludzie, pasjonaci i miłośnicy aktywnego poznawania Ziemi Świętokrzyskiej.
Ludzie się zmieniali, ale niezmienna pozostaje idea „50-tki świętokrzyskiej”, a niesie ona przesłanie, że Góry Świętokrzyskie to wyjątkowe miejsce, pełne ciekawych zakamarków, nieoczywistych historii, gdzie postrzeganie pewnych miejsc i zjawisk jest zależne od pory roku a nawet i pogody.
Z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem na dzień tego wyjątkowego wydarzenia wybraliśmy 5 października 2019 r., choć tak naprawdę jest to finał, do którego dążymy od dnia zapisów.
Tradycyjnie już dwa dni przed imprezą można było odbierać pakiety startowe, najpierw w Oddziale PTTK w Kielcach, a później już w bazie maratonu. Pakiet maratonowy zawierał pamiątkową koszulkę, numer startowy i mapkę z wyznaczonym przebiegiem trasy.
A na tę jubileuszową edycję zaplanowaliśmy trasę z Piórkowa przez górę Szczytniak, Stary Skoszyn, Wałsnów – Grzegorzowice,Chełmową Górę, Nową Słupię, Kobylą Górę, Wał Małacentowski, Drogosiową, Bieliny, Kakonin, Przełęcz Świętego Mikołaja, Łysicę, Świętą Katarzynę, Krajno Zagórze, Ciekoty aż do Mąchocic Scholasterii, w których znajdowała się meta.
Uff...kawał Ziemi Świętokrzyskiej do zbadania!
Nie zabrakło punktów kontrolnych z pysznościami regeneracyjno - motywującymi w postaci przekąsek, pożywnych zup i rożnych napojów. Nie można zapominać o przemiłych i pomocnych wolontariuszach, którzy swoją pracą wsparli maraton.
Wczesnym rankiem przetransportowaliśmy Was na miejsce startu – do Piórkowa. Tam już czekał na Was Paweł Milewicz – Komandor Rajdu – z ostatnimi instrukcjami oraz wskazówkami.
Ale oprócz Pawła czekał również proboszcz tutejszej parafii, który postanowił wesprzeć Was dobrym słowem.
Kiedy formalności stało się zadość, a grupowa fotka została zrobiona, wówczas ruszyliście na spotkanie ze świętokrzyską przyrodą, biorąc udział we wspaniałym święcie turystyki. Prosto z Piórkowa pomknęliście na najwyższy szczyt Pasma Jeleniowskiego, czyli Szczytniak, który wynosi się na wysokość 554 m n.p.n.
Stamtąd, pokonując charakterystyczne dla Gór Świętokrzyskich gołoborze, pomknęliście w kierunki Chełmowej Góry. Pierwsze kilometry upłynęły Wam w aurze złotej, polskiej jesieni. Pomimo braku słońca żółte i brązowe liście wirowały wśród resztek zieleni, a Wy parliście do przodu w stylach dowolnych.
Część z Was wybrała szybki marsz, inni bieg, a jeszcze inni wędrówkę techniką nordic walking.
Byli też tacy, którym marzyło się, aby polecieć… dosłownie! Rozkładali więc ręce niczym skrzydła do lotu, a czy im się udało? Kto to wie? Są jednak dowody, że zdarzały się udane próby wzbicia się w powietrze.
W doskonałych humorach docieraliście na pierwszy punkt kontrolny w Nowej Słupi. To już prawie 18 kilometr, więc czas na uzupełnienie zapasów energii, o co zadbały przekąski. Posileni, ruszyliście w kierunku Kobylej Góry.
Po osiągnięciu szczytu swe kroki skierowaliście w kierunku Wału Małacentowskiego. I tutaj pogoda zaczęła się psuć.
Chmury zaczęły nękać Was deszczem powoli, ale sukcesywnie, nie odpuszczając już praktycznie do końca dnia.
Czy to popsuło Wam humory? Ani trochę!
Choć z pewnością wzmogło Waszą czujność, gdyż obsypane liśćmi ścieżki stały się śliskie. A wydeptana przez dziesiątki osób ziemia stała się prawdziwym błociskiem, w którym grzęzły Wasze buty.
Nie zostawiliśmy Waszego bezpieczeństwa w rękach losu, co to to nie! Czuwała nad Wami Grupa Ratownictwa PCK. Cały czas byli blisko, gotowi nieść Wam pomoc.
Po osiągnięciu najwyższego wzniesienia w Paśmie Bielińskim – Drogosiowej – docieraliście do Bielin. Tam czekała na Was znana z kieleckich maratonów zalewajka świętokrzyska. Pyszna, pożywna i dodająca sił, których na pozostałe do pokonania 15 km nie może zabraknąć.
A przed Wami było najwyższe wzniesienie Gór Świętokrzyskich, czyli Łysica, na którą docieraliście przez Kakonin i Przełęcz Świętego Mikołaja – patrona wędrowców. Oj przydało się jego wsparcie, bo trzeba było nie lada zaparcia, aby w ulewnym deszczu wędrować dalej, nie tracąc przy tym humoru, ale Wam go nie brakowało.
Zejście z Królowej Łysogór było naprawdę wspaniałe. Puszcza Jodłowa pod osłoną deszczu i mgły nabiera innego wymiaru. Robi się bajkowo i magicznie. Nie jeden z Was w tych warunkach wypatrywał portalu zapewniającego przejście do równoległej, suchej i słonecznej rzeczywistości.
Z tego jednak co wiemy, najbliższe pozbawione wilgoci miejsce znaleźliście w położonej nieopodal Świętej Katarzynie, gdzie czekał na Was kolejny punkt kontrolny. Pocieszeniem były przekąski, gorąca herbata i świadomość, że jeszcze tylko 6 km do celu.
Zdawało się, że wraz ze zmniejszającą się do pokonania odległością, wzrastała ilość opadów. Przebrnąwszy jednak przez kolejne kilometry i zostawiwszy za sobą Krajno i Ciekoty, docieraliście do bezpiecznej, suchej i ciepłej przystani, jaką zapewniała meta znajdująca się w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym w Mąchocicach Scholasterii.
To był niesamowity wysiłek z Waszej strony, za co kłaniamy się Wam w pas!
Tak minęła sobota, po której nadszedł dzień gali medalowej. Spotkaliśmy się, aby wspólnie świętować Wasz sukces. Wręczono medale i pamiątkowe dyplomy oraz pakiety wydawnictw.
Ale co to za świętowanie bez pysznego ciacha? Zadbaliśmy i o to! Był piękny i pyszny tort, którym poczęstowaliśmy wszystkich gości. Po sobotnim wysiłku bez wyrzutów mogliście się delektować takim rarytasem.
Serdecznie Wam dziękujemy za udział XXX edycji maratonu „50-tka świętokrzyska”, bez Was by się to nie udało!
Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli zorganizować maraton od strony organizatorskiej. Jesteście niezastąpieni!