Główny Szlak Beskidzki - ciąg dalszy
Mówi się, że chcąc poznać samego siebie należy wyjść z własnej strefy komfortu. Naszej silnej grupie przemierzającej Główny Szlak Beskidzki idzie to bardzo dobrze, bo regularnie pokonują ponad dwudziestokilometrowe odcinki GSB. Łącznie mamy za sobą ponad 150 kilometrów oraz prawie 7400 m przewyższeń! Imponujące!
Sobotę 19 lutego br. spędziliśmy na szalu VI etapu Głównego Szlaku Beskidzkiego i nie tylko, bo przewodnik zaplanował pewien bonus. Ta część naszego GSB miała mieć tylko 16 kilometrów, więc trochę malo jak dla tak zaprawionych w bojach wędrowców, wobec czego nasz przewodnik – Robert Nicpoń zaprowadził nas jeszcze na Luboń Wielki.
Podczas wędrówki nie zabrakło śniegu, ale i błota oraz lodu. Na szczęście widoki na Babią Górę, Pasmo Policy, Beskid Makowski, Wyspowy, Gorce a nawet Tatry umiliły nam wędrówkę.
Pierwszy etap wędrówki z Jordanowa do Rabki czyli po GSB to trasa łatwa i przyjemna bez dużych wzniesień.
W Rabce zregenerowaliśmy siły i ruszyliśmy dalej na Luboń. I ten fragment okazał się najbardziej wymagającym i męczącym, ale widoki oraz skałki wynagrodziły wszelkie trudy.
Po zdobyciu Lubonia odpoczęliśmy w schronisku, zresztą bardzo klimatycznym. Zejście już po zmroku z czołówkami jak zawsze przyniosło nam dużo frajdy. Czerwonym szlakiem powędrowaliśmy do przełęczy Glisne. Raczki okazały się niezbędne, po ciemku i na oblodzonym, stromym szlaku ratowały sytuację oraz zapewniły nam bezpieczne zejście.
Wspaniały to był dzień. A bilans jest taki, że oprócz kilometrów i przewyższeń mamy za sobą już Beskid Śląski i Żywiecki. W marcu wyruszamy w Gorce i to na dwa dni i wiemy już dziś, że będzie cudnie.
fot. Damian Szczepańczyk