Oferta turystyczna
Kalendarz imprez
Newsletter
Jeśli chcesz być informowany na bieżąco o nowościach w naszym serwisie podaj swój adres e-mail.
Wspomnienia z imprez



Zamow przewodnika
+ Nawigacja: PTTK Kielce » Galeria » Imprezy turystyczne » 2012.03.17-18 - Wyjazd KG PTTK Kielce w Pasmo Policy w Beskidzie Żywieckim

2012.03.17-18 - Wyjazd KG PTTK Kielce w Pasmo Policy w Beskidzie Żywieckim
W dniach 17-18.03.2012r.wędrowaliśmy po Paśmie Policy w Beskidzie Żywieckim.
W styczniu wracając z zimowego weekendowego wędrowania po Beskidzie Sądeckim snuliśmy plany ponownego spotkania śniegu na przemierzanych przez nas trasach. I oto, minęły niemal dwa miesiące, krótka zima świętokrzyska spłynęła do morza – niektórzy w ogóle nie zauważyli, że śnieg w tym sezonie był na szlakach, albo o nim po prostu zapomnieli – a tu nadszedł kolejny wyjazd Klubu Górskiego. Ponowne wstawanie w środku nocy, kombinowanie transportu tak by stawić się na miejscu zbiórki w wyznaczonym czasie i … i już o 4 rano jesteśmy w autobusie. Jak to zwykle bywa w dobrych nastrojach zajęliśmy miejsca w ciepłym autku. Paweł Milewicz wiadomo - kierownik, zadbał o elementy organizacyjne no i finansowe ma się rozumieć, prowadzący Grzegorz Niedbała nakreślił zaś ramowy program czekającego nas weekendowego wędrowania, i zapewnił, że do Mogilan budzić nas nie zamierza. Jak powiedział tak zrobił. W Mogilanach w ulubionej przez klub restauracji McDonalda mieliśmy poranną przerwę na małe śniadanko i inne co nie co. A po przerwie prowadzący już nie dał nikomu usnąć omawiając mijane przez nas miejscowości i opisując pojawiające co jakiś czas panoramy. A trasa podróży prowadziła doliną Harbutówki przez Sułkowice, Harbutowice (słynne cisy Raciborskiego), Przełęcz Sanguszki, i dalej doliną potoku Paleczka przez Palczę, Zembrzyce do doliny Skawy. Od Zembrzyc poruszaliśmy się drogą nr 28 tzw. „cesarką” przez Suchą Beskidzką (Zamek Suski, karczma „Rzym”), Maków Podhalański. Następnie, mając przed oczami piękną panoramę Pasma Babiogórskiego zamykającego od południa dolinę Skawicy, niczym wysoki mur odgradzający Górali babiogórskich od Orawiaków, przez Białkę, Skawicę dotarliśmy do największej polskiej wsi Zawoi. Tu niestety opuściliśmy ciepłe i wygodne fotele zmieniając przy tym napęd na własny, z mechanicznego na nożny – dwunożny. Z Zawoi Podryżowane o godz. 9:10 szlakiem żółtym ruszyliśmy tropem Wołochów w stronę Mosornego Gronia. Już na starcie odczuliśmy panujące, jeszcze zimowe warunki. Przy przekraczaniu potoku Jaworzyna spływającego z pod Przełęczy Krowiarki należało zachować szczególną uwagę z powodu oblodzenia krótkiego odcinka zejściowego do mostku na potoku. A dalej była już tylko wspinaczka, wyżej i wyżej, po białym, na szczęście przedeptanym białym puchu. Wędrowcy z KG dość szybko podzielili się na mniejsze grupki, które w różnym tempie pokonywały pierwszy odcinek trasy. Punktem ponownej koncentracji grupy była górna stacja wyciągu krzesełkowego na Mosornym Groniu (1047m.). Zanim jednak dotarliśmy do punktu zbornego oczom naszym ukazywały się przepiękne widoki na leżącą w dolinie potoku Skawica Zawoję, Pasmo Jałowieckie czy „Królową Beskidów” Babią Górę. Jedne z najpiękniejszych widoków na „babkę” rozpościerały się jednak z tarasu karczmy góralskiej na Mosornym Groniu. Ten od wschodu stopniowo rosnący ku zachodowi mur Pasma Babiogórskiego z jego kulminacją na Diablaku, te pokryte śniegiem żleby Szeroki i Poszukiwaczy Skarbów, ta błyszcząca w słońcu lodowa czapa skrywająca zamarzniętą matkę ziemię z pewnością wywarły wielkie wrażenie na wszystkich wędrujących. Zresztą, panorama nie kończyła się na „babce”, sięgała dużo dalej na Zachód po Pilsko, Rysiankę i Romankę a na północnym zachodzie obejmując także Łamaną Skałę i Leskowiec w Beskidzie Małym.
Po odpoczynku, w trakcie którego niektórzy uczestnicy raczyli się złocistym napojem kosztowanym w rozgrzewającym wszystkich pełnym słońcu, ruszyliśmy dalej. Klubowe harpagany (może bardziej po polsku tarpany?) za przyczyną dalszego podejścia w stronę Kiczorki ponownie rozciągnęły naszą ekipę. Podążając szlakiem żółtym do którego na pewnym odcinku dołączył niebieski szlak z Zawoi Mosornego pięliśmy się przez stary las, później coraz stromiej przez świerkowy młodnik porastający dawną Halę Śmietanową. Po chwili znaki niebieskie odeszły w lewo a my dalej żółtym szlakiem dotarliśmy do połączenia ze znakami czerwonymi. To oznaczało jedno, a w zasadzie dwie, a nawet trzy rzeczy. Po pierwsze osiągnęliśmy szczyt Kiczorki zwanej także Cyl Hali Śmietanowej (1298m.), po drugie znaleźliśmy się na odcinku Głównego Szlaku Beskidzkiego, po trzecie wreszcie od tej pory aż do Policy stopy nasze dreptać miały po głównym wododziale europejskim. Na Kiczorce kto miał kiełbaskę, mógł wprosić się na ognisko palone przez spotkanych na szczycie wędrowców, kto nie miał, to mógł przynajmniej uścisnąć dłonie, a może i przytulić dwie sympatyczne blondynki wędrujące na nartach skiturowych od strony Policy. Od tego momentu do kulminacji naszej wędrówki na Policy pozostał już tylko dłuższy rzut beretem, przejście przez płytkie siodło i długie łagodne podejście. Zdobycie Policy, najwyższego szczytu pasma – 1369 m. n.p.m. - nie oznaczało oczywiście końca naszego sobotniego dreptania po górach. Ze szczytu rozpościerała się przepiękna, rozległa panorama na południe obejmująca Podhale, Tatry, Orawę wraz ze słowacką Orawską Marą, Skoruszyńskie Wierchy, Magurę Orawską, Góry Choczańskie i błyszczącą na zachodzie od lodu Babią Górę. Poza tym uwagę przyciągał pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą rejsowego samolotu PLL LOT typu AN-24 która miała miejsce 2.04.1969r. poniżej wierzchołka Policy a zakończonej śmiercią wszystkich uczestników tego feralnego lotu. Utworzony w 1972 r. leśno-krajobrazowy rezerwat Na Policy nosi imię wybitnego językoznawcy prof. Zenona Klemensiewicza – jednego z ofiar tej do dzisiaj nie wyjaśnionej tragedii. Po chwilowym odpoczynku grupa – tradycyjnie rozbita na mniejsze podzespoły ruszyła w ostatni etap sobotniej walki z dystansem. Wkrótce po zejściu ze szczytu, na dużej zarastającej porębie podziwialiśmy kolejną panoramę. Tym razem widoki na północny wschód obejmowały dalszy ciąg Pasma Policy z Okrąglicą na której widoczny był maszt telefonii komórkowej. Za nią po stronie północnej rysowały się grzbiety Beskidu Makowskiego z Pasmem Koskowej Góry i Zembalowej. Dalej w prawo wcięcie doliny Raby, a za nią grzbiet Łysiny i Lubomira, jeszcze bardziej w prawo wzniesienia Beskidu Wyspowego ze Szczeblem, Lubogoszczem, Śnieżnicą i Luboniem Wielkim za którym na ostatnim planie pojawiła się Mogielica. Panoramę na wschód zagradzał wał Gorców z Turbaczem, a na południowym wschodzie dostrzec można było jedynie Pasmo Podhalańskie. Wędrując dalej czerwonym szlakiem dotarliśmy do przełęczy między Policą a Złotą Grapą – tu skończył się wspomniany wcześniej rezerwat Na Policy i tu też w lewą stronę można zejść zielonym szlakiem do centrum Zawoi. My oczywiście podążyliśmy dalej omijając południowym trawersem Złotą Grapę, pozostawiając po lewej trawiastą kopkę Jasnej Góry i schodząc na obszerną polanę Hali Kucałowej. Nie dochodząc do Przełęczy Kucałowej wydeptaną ścieżką skracając nieco drogi doszliśmy do czarnego szlaku z Sidziny którym po dwustu metrach znaleźliśmy się w schronisku – była godzina 16:10. Czoło grupy, te nasze tarpany, dotarło w to miejsce niemal dwie godziny wcześniej, chyba tylko po to by szybciej napić się zimnego jasnego płynu o wiadomej zawartości. Schronisko PTTK Na Hali Krupowej położone na wysokości 1152m. n.p.m. stało się zatem do niedzielnego poranka naszą bazą. Po upragnionym odpoczynku i nieodzownej toalecie skorzystaliśmy z atrakcji kulinarnych schroniska. Po obiadokolacji nastąpiło podsumowanie dnia, omówienie planu na jutro no i inne atrakcje. Kilka osób członków Klubu Górskiego PTTK Kielce uhonorowano wręczeniem klubowej odznaki, wszyscy uczestnicy weekendowego spotkania z Beskidem Żywieckim otrzymali dyplomy za dotarcie na Halę Krupową. A później były rozmowy i śpiewy, śpiewy i rozmowy… i wszystko powoli ucichło, wędrowcy zapadli w sen przerywany czasami przez chrapiących, których różnymi sposobami i z różnym skutkiem uciszano. Na śniadanie wszyscy dotarli w wyśmienitych nastrojach których nie zmąciły informacje, że szybko należy się z posiłkiem uwinąć, by o godz. 8:45 ruszyć na szlak. Niektórym uczestnikom wyjazdu, a może nawet wszystkim przepyszną jajecznicę przyrządzał nie kto inny jak Kuba Terakowski, znany łazik, obieżyświat i organizator takich imprez jak Marszon czy Zimak. Po zbiórce, przed schroniskiem - a jakże - zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i już byliśmy w trasie. Prowadzący zatrzymał nas na Przełęczy Kucałowej gdzie omówił wszelkie aspekty czekającej nas trasy i dał szansę dołączyć do grupy spóźnialskim, dla których wyjście ze schroniska o 8:45 było jakby troszeczkę za wczesnym. Po dotarciu naszego „ogona” ruszyliśmy w dalszą drogę. Po krótkim podejściu trawersem od zachodu obeszliśmy wierzchołek Okrąglicy (1247m.) na której znajduje się kaplica Matki Bożej Opiekunki Turystów wzniesiona w 1987r. oraz maszt telefonii komórkowej. Za Okrąglicą czekało nas już tylko stopniowe obniżanie wysokości. Po minięciu Urwanicy (1106m.) otworzyła się przed nami kolejna panorama – w zasadzie znana z dnia wczorajszego. Widok na północ i wschód obejmował Beskid Makowski i Wyspowy oraz Gorce. Niestety przejrzystość powietrza była znacznie gorsza niż w sobotę stąd widać było tylko zarysy grzbietów tonące gdzieś we mgle. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej – jak dotąd grupa nie porwała się na mniejsze jednostki – co było zasługą przecierania szlaku przez nasze tarpany, które przez to musiały spowolnić tempo marszu. Po minięciu Naroża w wiacie pod Soską mieliśmy przerwę na małe co nie co, a po niej nogi poniosły nas ku Przełęczy Malinowe przed którą tym razem z uwagi na krajobrazy kolejny raz zrobiliśmy postój. Naprawdę warto było zatrzymać się na chwilę by oczy nasycić ostatnim tego dnia tak pięknym widokiem. W dole niemal u naszych stóp wiła się dolina Skawy, na lewo od niej za potokiem Skawica dostrzec było można opadające ku Suchej Beskidzkiej i Makowowi Podhalańskiemu ramię Pasma Jałowieckiego. W głębi majaczyły szczyty wschodniej części Beskidu Małego. Na prawo od nich, za doliną Skawy rozpościerały się grzbiety Beskidu Makowskiego. Dla kilku osób – wcale nie tych najmłodszych – chwila przerwy stała się okazją do ostatniego pojedynku na śnieżki. Niestety pojedynek spowodował także niemiłosierne rozciągnięcie się grupy, co doprowadziło ostatecznie do opóźnienia w planowanym zejściu do Bystrej. Na Przełęczy Malinowe uwagę naszą zaprzątnął obelisk upamiętniający walki partyzanckie w 1944-1945 roku. Dalej grupa maszerując w podzespołach trawersowała Judaszkę, zostawiła po lewej stronie Drobny Wierch, przeszła przez przełęcz między Cuplem a Drobnym Wierchem omijając ten pierwszy z prawej strony. Od tego momentu przez krótki odcinek poruszaliśmy się w wysokopiennym lesie bukowym, o tej porze roku sprawiającym dość smętne wrażenie. Po stromym zejściu dotarliśmy na polanę na której składowane było drewno przeznaczone do wywózki. Stąd do Bystrej poprowadziła nas najpierw szeroka droga leśna, później gruntowa, na samym zaś końcu utwardzona, a na asfalcie, na parkingu czekał już na nas autobus. Tradycyjnie, ci którzy zeszli z gór w czołówce spokojnie skorzystali ze sklepu i jego atrakcji, pozostałym wystarczyć musiała krótka w nim wizyta. Po zajęciu miejsc w autokarze ruszyliśmy w drogę powrotną przez Jordanów, Skomielną Białą docierając do miejsca częstych przerw obiadowych naszego klubu, do baru Pod Sosnami położonego w przysiółku Naprawa u zachodniego końca Lubonia Małego. Długa przerwa i oczekiwanie na skończenie obiadu zachęciły prowadzącego do krótkiej eksploracji terenu, a konkretnie szlaku niebieskiego w stronę Jordanowa. Grzegorz poszedł, a w zasadzie potruchtał na szlak by poszukać czegoś co dla przeciętnego turysty jest nic nie znaczącym elementem terenu. Szukał i szukał aż … choć to akurat nie było takie trudne – znalazł … wykopy fundamentowe polskiego bunkra którego budowa, tak jak całej projektowanej w tym miejscu polskiej linii obrony rozpoczęła się latem 1939 roku. Obecnie to niewielkie zagłębienie terenu na dodatek wypełnione wodą, ot takie nic, jak widać nie dla niego skoro dla tego „dołu” przeszedł dodatkowo ze dwa kilometry.
Kiedy już wszyscy zapełnili żołądki specjałami baru Pod Sosnami ruszyliśmy w ostatni etap wyjazdu – podróż do Kielc. Zaraz po starcie mogliśmy jeszcze podziwiać z okien samochodu widoki na „babkę” i Pasmo Policy którym tak przyjemnie wędrowaliśmy w ciągu dwóch dni. Później w autobusie słychać było rozmowy, z początku głośniejsze, potem coraz słabsze, aż w końcu większość uczestników wyjazdu wpadła w objęcia Morfeusza dzięki któremu droga do Kielc nie była tak długa i nużąca. W Kielcach przed zakończeniem wyjazdu wszyscy wszystkim dziękowali i zachęcali do kolejnych eskapad z klubem. A potem pozostał powrót do własnych mieszkań i domów, wspominanie wędrówki i tych niezapomnianych widoków, i … oczekiwanie na następny raz z Klubem Górskim PTTK Kielce.
Grzegorz Niedbała





powrótpowrót



Kielce - Informacje Z życia PTTK
Region - warto zobaczyć


Współpraca



Facebook
Konkurs