Oferta turystyczna
Kalendarz imprez
Newsletter
Jeśli chcesz być informowany na bieżąco o nowościach w naszym serwisie podaj swój adres e-mail.
Wspomnienia z imprez



Zamow przewodnika
+ Nawigacja: PTTK Kielce » Galeria » Imprezy turystyczne » 2015.04.25-26 - III Etap szlaku Tarnów - Rogacz, Rojówka - Snozka z KG PTTK Kielce

2015.04.25-26 - III Etap szlaku Tarnów - Rogacz, Rojówka - Snozka z KG PTTK Kielce
25 kwietnia 2015 r. rozpoczęliśmy wędrówkę na III etapie szlaku Tarnów - Wielki Rogacz realizując rozpisany na cztery dwudniowe odcinki projekt przejścia tego jednego z dłuższych szlaków pogórzy i Beskidów. Założeniem było przejście szlaku i weryfikacja książeczki wraz ze zdobyciem odznaki krajoznawczo-Turystycznej Oddziału PTT w Tarnowie „Szlak Tarnów – Wielki Rogacz”. I etap z Tarnowa do Kąśnej Dolnej przedreptaliśmy na przełomie lutego i marca. II etap ciągle jeszcze nie górski a pogórzański zrealizowaliśmy 21-22 marca przechodząc odcinek z Kąśnej do Rojówki. 25 kwietnia rozpoczęliśmy wędrówkę górską w Beskidzie Wyspowym. Maszerując od Skrzętli-Rojówki (394 m n.p.m.) weszliśmy w Pasmo Łososińskie. Początkowo pięliśmy sie wiodącą coraz wyżej drogą asfaltową. Tak minęliśmy Babią Górę (728 m n.p.m.), z ładnymi widokami na najwyższy szczyt pasma górę Jaworz (921 m n.p.m.). Już po zejściu z asfaltu rozpoczęliśmy atak szczytowy. Zanim jednak dotarliśmy do szczytu Grzegorz zarządził odpoczynek przy wieży widokowej. Z jej atrakcji oczywiście skorzystała cała ekipa Klubu Górskiego. Naprawdę było warto! Widoki na Pogórza, szczyty Beskidu Wyspowego, Sądeckiego czy też Gorców pozostały nie tylko w pamięci telefonów i aparatów ale i w naszych głowach. Dalej już idąc przez Jaworz, Sałasz Wschodni (909 m n.p.m.) i Sałasz Zachodni (868 m n.p.m.) dotarliśmy do dolnej części Stacji Narciarskiej „Limanowa-Ski”, z czteroosobowym wyciągiem krzesełkowym oraz dwoma wyciągami orczykowymi, rozłożonej na północnym stoku Łysej Góry. Stąd czekało nas krótkie podejście trawersem na Miejską Górę (716 m n.p.m.). Na punkcie widokowym z monumentalnym krzyżem była kolejna przerwa i podziwianie panoramy. Krzyż Jubileuszowy został zbudowany w latach 1997–1999 i ma wysokość 37 metrów, przy rozpiętości ramion 13 m. Ta dwuczęściowa konstrukcja wsparta jest na czterech nogach-podporach. Dolna część ma wysokość 9 m, jest żelbetowa, a w połowie jej wysokości znajduje się kolisty taras widokowy. Górna część to stalowa konstrukcja kratownicowa o wysokości 28 m. Cała konstrukcja ma masę 350 ton. Stąd też, z tarasu, można było przeanalizować dalszą trasę dzisiejszej wędrówki. W dole rozłożona pod masywem góry pięknie prezentowała się Limanowa, do której niebawem zeszliśmy. Po krótkim omówieniu atrakcji turystycznych miasta m.in. bazyliki Matki Boskiej Bolesnej, przewodnik zarządził kolejny dłuższy postój. Po nim, z centrum rynku ruszyliśmy dalej, idąc mało atrakcyjnym, bo wiodącym asfaltem odcinkiem, aż do wyniesienia Jabłoniec ze znajdującym się tam cmentarzem wojennym nr 368 reprezentacyjnym cmentarzem limanowskiego okręgu cmentarnego. Za Zarębówką znowu poczuliśmy klimat wędrówki wchodząc na terenowy odcinek szlaku. Zdobywaliśmy szczyt Golców (752m). Nim to jednak stało sie naszym udziałem podziwialiśmy kolejny cmentarz wojenny tym razem o numerze 369 z okresu operacji limanowsko - łapanowskiej czasu I wojny. Dalej czekało nas, na niedawno zmienionym odcinku szlaku, podszczycie Jeżowej Wody(895m), by wędrówkę tego dnia zakończyć dłuższym zejściem w dolinę Potoku Jastrzębik (lewy dopływ Dunajca) do miejscowości Młyńczyska. 25 kwietnia pokonaliśmy dystans ponad 29 km przy sumie podejść 1463 metry. W niedzielę 26 kwietnia 2015 r. po sobotnim przejściu odcinka Skrzętle Rojówka - Młyńczyska kontynuowaliśmy marsz ku Rogaczom. Droga do nich była jeszcze dość długa. Zaczęło się oczywiście od indywidualnej pobudki a następnie wspólnego już śniadania, w trakcie którego przewodnik, czyli przez przypadek ja piszący te słowa, przedstawił plan niedzielnej wędrówki. Po posiłku, ogłoszeniach i spakowaniu rzeczy do autokaru opuściliśmy ośrodek w którym przyszło nam nocować w Kamienicy (Zespół pałacowo-parkowy Marszałkowicza) i przejechaliśmy do Młyńczysk, czyli do miejsca, gdzie poprzedniego dnia skończyliśmy wędrówkę. Od Młyńczysk (622 m) ruszyliśmy ku Modyni (1029m) wyglądającej z miejsca startu jak potężny wieloryb, który jakimś dziwnym trafem utkwił ponad dolinami niewielkich potoków Zbludzkiego i Jastrzębika. Zanim zdobyliśmy ten gigantyczny Wyspowy masyw przedreptaliśmy przez miejscową drogę krzyżową, rozciągającą się ponad przysiółkiem Szałasie, na wschodnim ramieniu Modyni. Oczywiście na szczycie przewodnik zarządził zasłużony odpoczynek. Widoki z góry były niestety niewielkie z uwagi na las pokrywający dość szczelnie wierzchołek, ograniczając się tylko do kierunku północnego w stronę Pasma Ostrej.Po odpoczynku czekało nas długie zejście w stronę Kamienicy (448 m), do której dotarliśmy najpierw lasem, a później od Zbludzy drogą asfaltową. Tu czekał na nas kolejny odpoczynek, po którym ruszyliśmy dalej, będąc już od przekroczenia potoku Kamienica, w nowej grupie górskiej Gorcach. Te zaczęły sie dla nas łagodnie niewielkimi wzgórzami pomiędzy Kamienicą a Ochotnicą Dolną. Wędrując poniżej Działku i j Gołego Wierchu dostrzec można było majestatyczny masyw Lubania (1211m), który, jakby czekał tylko na nas zachęcając do dalszej mozolnej drogi. Po drodze, już w Ochotnicy Dolnej przewodnik zaczął snuć opowieść o tragicznych wydarzeniach znanych w historii jako Krwawa Wigilia w Ochotnicy Dolnej mających miejsce 23.12.1944 gdy oddział SS zamordował 56 mieszkańców, a samą wieś częściowo spalił. Po tych smutnych opowieściach został nam jeszcze do pokonania odcinek przez Lubań na przełęcz Snozka. Atakowanie Lubania zaczęliśmy najpierw od odpoczynku, który przewodnik zarządził pod sklepem w Ochotnicy Dolnej. Było to potrzebne z uwagi na konieczne uzupełnienie zapasów w tutejszym sklepie i wytchnienie dla naszych, coraz bardziej utrudzonych mięśni. A po odpoczynku, z nowymi siłami, podjęliśmy pojedynek z Lubaniem. Pojedynek, którego wynik był z góry znany, choć okupiony mozolnym podejściem, wylanym potem i coraz bardziej bolącymi podzespołami naszych organizmów. Idąc już grzbietem, od strony zachodniej na Lubań jak zawsze najbardziej dał sie we znaki ostatni akt pojedynku, czyli atak szczytowy. Oczywiście atak się powiódł, ofiar nie było, a te widoki, ach te widoki z Lubania, rekompensowały wszystkie trudy i znoje. Szczyt mimo braku wieży widokowej (ta powstała tu później) zapewnił panoramy, od których na pewno nie chciało się odciągać wzroku. Widoczne jak na dłoni Tatry to kwintesencja widoków z Lubania, miejsca w którym znajduje się najwyżej położona w Beskidach studencka baza namiotowa, rozłożona na urokliwej Polanie Lubań pomiędzy dwoma wierzchołkami tejże góry. Baza czynna oczywiście w miesiącach wakacyjnych, prowadzona przez Studenckie Koło Przewodników Górskich z Krakowa to ulubione miejsce naszego przewodnika. Ale to zupełnie inna historia. My zaś odpoczywając na terenie nieczynnej bazy wysłuchaliśmy opowieści i legend o górze, polanie i w końcu samej bazie. Czas na odpoczynek i podziwianie panoram minął szybko. Po tych wszystkich przyjemnościach ruszyliśmy ku Przełęczy Snozka, trzymając sie oczywiście niebieskiego paska "naszego" szlaku. Ostatni odcinek wędrówki to oczywiście zejście. Zejście, obok słabego ujęcia wody na potrzeby bazy, z początku mocno strome lecz dostarczające jeszcze tatrzańskich widoków złagodniało na zwolna zarastającej Polanie Wyrobki. To tu stała kiedyś, i to krótko Bacówka PTTK, po której pozostały nędzne ruiny piwnic. Od Polany łagodniejszym już fragmentem szlaku powędrowaliśmy lasem w stronę góry Wdżar. Jeszcze przed wyjściem na otwartą przestrzeń, na Polanach Raduchowa i Groniki znowu podziwiać można było widoki tatrzańskich szczytów. Przed Przełęczą Drzyślawa (650 m), która według opracowanej przez Jerzego Kondrackiego regionalizacji Polski oddziela Gorce (Pasmo Lubania) od Pienin, widoki były juz pełne, nie tylko na Tatry, ale i na Pieniny czy Beskid Sądecki. Obeszliśmy zgodnie ze znakami wyniesienie Wdżaru (766, 767 m) będące wychodnią magmowej skały wulkanicznej zwanej – andezytem. Ta niewielka góra nazywana niesłusznie wygasłym wulkanem jest w zimie centrum narciarstwa zjazdowego, a przez cały rok doskonałym punktem widokowym. Po obejściu Wdżaru od wschodu pozostał tylko mały kroczek do celu naszego dreptania jakim była zgodnie z planem Przełęcz Snozka (653m). Niektórzy zaliczyli jeszcze wizytę w bacówce, kosztując wszelakich produktów tradycyjnej gospodarki pasterskiej. Efekt spróbowania asortymentu bacówki pozostaje nieznany. Ale tu w pobliżu bacówki, na Przełęczy Snozka był już koniec naszej dwudniowej wędrówki. Tu, na parkingu czekał na nas autobus którym udalismy sie w drogę powrotną do Kielc. Tego dnia 26 kwietnia pokonaliśmy dystans ok.30 km przy sumie podejść 1611 metrów. Pokonaliśmy nie tylko kolejny odcinek szlaku, ale przeszliśmy Gorce lądując na granicy Pienin. W IV etapie wędrówki niebieskim szlakiem pozostały nam do przejścia właśnie Pieniny i mały fragmencik Beskidu Sądeckiego. Ale to miało nastąpić dopiero 23-24 maja. A łącznie w ciągu dwóch dni marszu przeszliśmy 60 km przy sumie podejść wynoszącej 3074 metry. Ta suma podejść dawała by ot taki niewybitny, ale konkretny szczycik alpejski. Ale niestety to nie Alpy. Za to punktów do odznaki GOT zdobyliśmy 83.






powrótpowrót



Kielce - Informacje Z życia PTTK
Region - warto zobaczyć


Współpraca



Facebook
Konkurs