|
Kolejna edycja maratonu po Górach Świętokrzyskich już za nami. Tak
trudnych warunków terenowych jeszcze nie było w historii imprezy, której
główną atrakcją jest niezwykle popularny „Twardziel Świętokrzyski” na
dystansie 100km z Gołoszyc do Strawczynka. Wśród uczestników nadano mu
tytuł „TRZYNASTY BŁOTNY”. Do niemal ostatniej chwili jego organizacja
wisiała na przysłowiowym włosku, gdyż po śniegu i długich, intensywnych
deszczach w kilku miejscach skromne strumyczki zamieniły się w rwące,
głębokie potoki. Wystarczyło jednak dwudniowe rozpogodzenie, by wody
znacznie opadły i po wielu perypetiach organizacyjnych podjęto jedynie
słuszną decyzję – STARTUJEMY. Kilkanaście osób się przestraszyło i w
ostatniej chwili wycofało się ze startu, co zaraz wykorzystali inni,
którzy wcześniej nie mieli szczęścia przy zapisach. „Twardziel
Świętokrzyski”. Na „przepaku” po nocnym pokonywaniu Szczytniaka,
Jeleniowskiej, Kobylej, Łysej Góry, Łysicy i Radostowej niektórzy tak
„ubabrani” byli w błocie, że wyglądali jakby się w nim tarzali.
Wystartowało do tej ekstremalnej konkurencji 147 turystów, a metę w
Strawczynku zdołało osiągnąć 115-tu, co było dla organizatorów sporym
zaskoczeniem, gdyż prawie 70% z nich mierzyło się z tym dystansem,
jeszcze w tak trudnych warunkach, po raz pierwszy. Wśród nich były 22
kobiety. Pierwszy na mecie pojawił się po 13 godzinach i 30 minutach o
9.30 Robert Gołąb reprezentujący Stowarzyszenie Aktywny Ćmińsk. Gdyby
organizatorzy, zresztą zgodnie z regulaminem, nie wstrzymywali go na
punktach kontrolnych, byłby jeszcze o półtora godziny wcześniej.
REWELACJA. O 13.10 zameldowały się w Strawczynku dwie pierwsze panie
Pałacha Anna i Wierzbicka Beata – obydwie z Sandomierza. Ostatni
piechurzy meldowali się tuż przed 19.00, ale podjęto decyzję o
wydłużeniu limitu czasowego z powodu arcytrudnych warunków terenowych.
Jeden uczestnik z Nowego Sącza miał olbrzymiego pecha, zmuszony był do
poddania się, z powodu kontuzji, po pokonaniu 92km.
|